
Z literaturą jak z alkoholem – najlepiej smakuje ta nasza. Już nawet nie tyle polska, co regionalna, a wręcz miejscowa. I takie coś trafiło akurat w moje ręce. Miasto niesamowitości to debiut prozatorski Huberta Smolarka – absolwenta toruńskiego UMK. Jest to zbiór opowiadań zahaczających klimatem o weird fiction, grozę i thriller, które łączy miejsce akcji i inspiracji – Toruń.
Miasto niesamowitości | Hubert Smolarek | Wydawnictwo Naukowe Uniwersytetu Mikołaja Kopernika
W Mieście niesamowitości czeka na Was 200 stron na które złożyło się 8 opowiadań. Co łączy je najbardziej? Wbrew pozorom niekoniecznie gatunek, bo do tej kwestii Hubert Smolarek ma dosyć luźne podejście. Właściwie w każdym opowiadaniu Toruń wybrzmiewa przynajmniej wyraźnie. W części utworów wręcz jest jednym z bohaterów. Wypada to dla mnie, mieszkańca, co najmniej ciekawie, biorąc pod uwagę przewijający się dreszczyk, bo opisywanych miejscach mam przyjemność gościć regularnie.

Mocny nacisk na miejsce akcji może mieć swoje zalety, jak i wady. Łatwo wpaść tutaj w pułapkę literackiej reklamówki dla miasta, pewnego rodzaju opisowego słodzenia, które może wybić czytelnika z rytmu i historii. Tego też najbardziej obawiałem się przed lekturą. Czy słusznie?
Toruń w literaturze, literatura w Toruniu
W części opowiadań nie udało się tego wrażenia uniknąć. Mogę tu wyróżnić 2: Historię kilku znajomości i Pewnego chłopca niezwykłe przygody. To pierwsze co prawda odpowiednio zagęszcza się pod koniec, jednak oba pozostawiły wrażenie swoistego hołdu złożonego Toruniowi. Teoretycznie nie ma w tym nic złego, ale mogę tu pisać wyłącznie o własnych odczuciach. Dla mnie w pierwszej kolejności liczy się historia.
Hubert Smolarek w Mieście niesamowitości czerpie inspirację z legend toruńskich, historii miasta i miejscowych ciekawostek.
Historia na szczęście dominuje w pozostałych opowiadaniach. Nie spodziewałem się tego po młodym autorze, ale te potrafią nawet pozytywnie zaskoczyć od strony językowej czy ciekawej konstrukcji fabularnej. Vilcabamba na ten przykład składa się w większości z listów sprzed kilkudziesięciu lat. W ogóle opowiadania zabierające czytelnika gdzieś w przeszłość cechują się odpowiednio stylizowanym, eleganckim językiem i widać, że autor dobrze się w takiej konwencji czuje.

Nieźle wygląda tu mieszanka gatunkowa i widać, że czerpano z odpowiednich wzorców. Co powiecie na thriller w konwencji przesłuchania rozchwianego psychicznie mordercy? Albo opowieść o dziwnym miłośniku kolei, która klimatem idzie w stronę opowiadań Dickensa czy Aickmana? Ten ostatni kawałek ze zbioru cenię szczególnie wysoko – obecność miasta nie zakłóca odbioru historii, która wciąga i przejmuje losem swojego bohatera.
Kierunek: Toruń?
Nie będę tu szczególnie słodził, bo Miasto niesamowitości ma swoje wady. Nie więcej niż to, o czym pisałem powyżej, ale wystarczająco, by to odczuć. Wciąż jednak nie aż tyle, by debiutantowi nie wybaczyć – większość opowiadań pozytywnie mnie zaskoczyła i przy okazji pokazała autora jako twórcę dosyć elastycznego. Myślę, że całość pozwoli Hubertowi Smolarkowi wyciągnąć odpowiednie wnioski i wyznaczy odpowiedni kierunek w dalszej twórczości. To co, czekamy na powieść?
Książką zajęło się Wydawnictwo UMK i zamówicie ją na stronie wydawcy.
